wtorek, 21 maja 2013

Pokonanie barier strachu, wraz z Ruską i Tornadą i Matt'em na Pineside Denver



Jeźdźcy: Veronika [Jakarta Aranians], Ruska [Rosewood Ranch], Matt [Jakarta Arabians]
Data: 21.05.2013
Miejsce: stajnia WHK „Lider”, tor crossowy i otwarta ujeżdżalnia
Czas: 15:15 – 16:30

Załadowałam Prezka i wsiadłam do samochodu. Zapięłam się i Matt odpalił auto i ruszyliśmy. Kierunek: WHK Lider.
- Znowu będę mógł pojeździć na Pinesce. – zaczął Matt i uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- Jeszcze nigdy nie widziałam, abyś tak się przywiązał do konia. – odpowiedziałam.
- Ona jest… po prostu inna niż inne konie, wyjątkowa… - chciał kontynuować, ale przeszkodziłam mu.
- Tak jak dla mnie Prez? – zapytałam wchodząc w słowo chłopakowi.
- Tak, właśnie tak. – odpowiedział i uśmiechnął się i nastąpiła chwila ciszy.
Zostało jeszcze 15 minut jazdy do Lidera. Wyjrzałam za szybę i zobaczyłam rozległe łąki. Cudny widok.
- Tylko pamiętaj, że to nie Twój koń. – powiedziałam obserwując Matt’a, który tylko westchnął i skupił się na drodze.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o szybę auta i wyobrażałam sobie trening skokowy wraz z Ruską na Tornadzie i Matt’em na Pinesce.
Nagle coś mnie obudziło.
- Wstawaj śpiąca królewno, jesteśmy na miejscu. – powiedział Matt i zaśmiał się.
Otworzyłam oczy na zasadzie ‘Co, gdzie, jak? Gdzie ja jestem?’, ale szybko mnie olśniło, że jesteśmy w zaprzyjaźnionej stajni. Odpięłam pas i błyskawicznie wyskoczyłam z auta. Przywitałam się z Ruską i pozostałą załogą stajni, po czym wyprowadziłam Kasztanowatego i zaczęliśmy się czyścić. Po chwili byliśmy gotowi i mogliśmy wyruszać na parkur.
Gdy siedzieliśmy już na koniach, zorientowałam się, że nie jedziemy w stronę parkuru.
- Russ, gdzie my jedziemy? – zapytałam się niepewnie dziewczyny. Popatrzyła na Matt’a i uśmiechnęła się.
- Na tor crossowy. – odparła z bananem od ucha do ucha.
Chwila zamurowania. Powiedziałam sobie w myślach ‘Że co?! Chyba jakieś żarty!’, ale dalej siedziałam osłupiała.
- Tttaaam? – wskazałam na rozlegającą się łąkę, na której stały przeszkody. Ruda uśmiechnęła się i ruszyła na Tornadzie w stronę toru.
Zrobili kilka kroków stępem, po czym odparłam.
- Nie ma mowy! W życiu tam nie pojedziemy! – krzyknęłam zdenerwowana. – Chodź Prezek, idziemy z tond. – szepnęłam i zawróciłam ogiera.
- Vera, kiedyś trzeba złamać barierę strachu. Wierzę w Was. Inaczej bym Was tam nie zaciągnęłam. – odpowiedziała Russ i lekko się uśmiechnęła.
Westchnęłam i ponownie zawróciłam Kasztanowatego.
- No dobra, ale tylko jedna przeszkódka. – odpowiedziałam i niezbyt zadowolona wjechałam na tor.
Zaczęliśmy rozgrzewać konie. Prez cały czas rwał na przeszkody. Po rozgrzewce zaczęliśmy się kłócić, kto ma jechać pierwszy. W końcu padło na mnie i musiałam jechać pierwsza.
Zagalopowaliśmy i poprosiłam Kasztana o duże koło. Moje tętno w tej chwili byłoby jakoś pod dwieście. Robiąc koło przypomniał mi się skok na stopień, potknięcie ogiera, próba skoku, jak spadliśmy na ziemię i potem tylko widok dębującego hanowera z rozwaloną nogą…
Pierwsza była hyrda. Musiałam trzymać Prezka, żeby skoczyć z normalnego galopu. Siedziałam bardzo niepewnie, jakbym pierwszy raz w życiu galopowała. Spanikowałam i poprowadziłam Kasztanowatego na woltę. Dodałam łydki, aby przyśpieszył. Ochoczo wykonał polecenie i ruszył w stronę przeszkody. Przeskoczył ją płynnie, bez śladu strachu. Przekonał mnie i ruszyliśmy dzikim galopem w stronę kolejnych przeszkód.
Wszystko szło idealnie! Prezek jak szalony leciał z prędkością światła po torze, przeskakiwał przeszkody z zapasem. Przyszedł czas na stopień, a na nim była przeszkoda. Tutaj spanikowałam i przestałam myśleć. Miałam zrobić poprosić konia o woltę, jednak ten pociągnął za wodze, jednocześnie wyrywając mi je z rąk. Przejął kontrolę nad wszystkim i zbliżaliśmy się do przeszkody. Rozłożyłam ręce i zdałam się wyłącznie na Przyjaciela. Foule przed wskoczeniem na stopień były dla mnie wiecznością – wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie. Pochyliłam się ułatwiając Prezkowi wskoczenie na przeszkodę. Dwie foule i skok. Zamurowało mnie – a więc udało się!  Zeskoczyliśmy i uśmiechnęłam się, pochwaliłam konia i poklepałam go oraz chwyciłam wodze. Popędziliśmy w stronę ostatniej przeszkody. Jak zwykle Prez przeskoczył ją bez zarzutów i zwolniliśmy do stępa. Zatrzymałam konia i zeskoczyłam z niego. Przytuliłam się do jego pyska, a ręce zawiesiłam na muskularnej szyi konia. Łza poleciała mi po policzku. Pocałowałam mojego Kasztanowego Przyjaciela i dalej ‘wisiałam’ na jego szyi. W końcu przerzuciłam wodze przez uszy konia i ruszyliśmy w stronę Matt’a i Russ. Czekali już na mnie obok koni. Bez słowa Russ przytuliła mnie, a zaraz potem to samo zrobił Matt.
- Super było. – powiedzieli równocześnie.
- To zasługa tego Pana. – powiedziałam uśmiechając się i poklepałam konia. – To on przekonał mnie, żebyśmy przejechali tor.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Skoro jesteśmy już w takiej fajnej atmosferze, my też mamy Matt coś do powiedzenia. – powiedziałam bawiąc się końcówką wodzy. Chłopak spojrzał z dystansem na mnie i na Russ. Uśmiechnęłyśmy się i Ruska zaczęła.
- Ta oto Pani… - powiedziała patrząc na Pineskę. – jest od dziś Twoja, Matt.
Chłopak wytrzeszczył oczy, ale po chwili zaczął skakać z radości.
- Dziękuję Wam! – powiedział i zaczął nam dziękować.
Russ i Matt pojechali nad wodę, aby poćwiczyć tak skoki, wejścia i wyjścia do jeziorka. My z Prezkiem stępowaliśmy obok przyglądając się. Po dwudziestu minutach skończyli ćwiczenia i udostępnili nam wodę do zabaw. Wjechaliśmy na najpłytsze miejsce i poprosiłam Kasztanka o stęp hiszpański i ‘brodzenie w wodzie’. Najpierw z siodła, potem z ziemi. Występowaliśmy konie na parkurze i poszliśmy je rozsiodłać.

niedziela, 5 maja 2013

Teren z Prezkiem



Wyjechaliśmy ze stajni i zaczęłam się zastanawiać, czego by tu się chwycić. Jechałam na oklep, bez ogłowia, a nawet sznurka na szyi. Hm… mogłam pomyśleć, żeby zabrać uwiąz i przewiązać go przez szyję konia, ale wygrała logika Veroniki. Prawą ręką chwyciłam się delikatnie za grzywę Prezka, a lewa bezwładnie wisiała mi przy lewym biodrze. Gdy oddaliliśmy się od zabudowań stajni, a troszkę stępa nam to zajęło, dodałam łydek i Kasztanowy przyspieszył do kłusa. Pozwoliłam mu opuścić łeb, a ja rozłożyłam ręce „na samolocik”. Zamknęłam oczy i opłynęłam wraz ze swoim Księciem…
Otworzyłam po jakimś czasie oczy i zobaczyłam, że wjechaliśmy na łąkę. Poprosiłam Prezka aby wykonał woltę, na co ten grzecznie wykonał polecenie bez zastrzeżeń. Wykonaliśmy jeszcze jedną woltę w drugą stronę. Wprowadziłam ogiera na większe koło i zagalopowaliśmy. Najpierw jechaliśmy zebranym galopem, ale gdy wykończyliśmy koło delikatnie pochyliłam się i wtedy Prez wiedział, co ma zrobić. Wyrwał szybkim galopem, który po dwóch sekundach przerodził się w dziki cwał. Wiatr rozwiewał mi włosy, delikatnie łaskotał w twarz. Przytuliłam się do szyi konia i pognaliśmy jeszcze szybciej. Przelecieliśmy już 3/4 łąki, dlatego powoli zaczęliśmy hamować. Stopniowo galop zaczął zwalniać. Następnie przeszliśmy do kłusa i stępa. Poklepałam konia, gdy ten radośnie prychnął. Trochę sapał, ale on uwielbia się zmęczyć, szczególnie, gdy ma tyle energii.
- Dobry konik. – powiedziałam i zgięłam się, aby pocałować muskularną szyję konia.
Wjechaliśmy na ścieżkę do lasu, która prowadziła właściwie pod samą stajnię. Zostało nam około 20 minut drogi, a w ten czas Prezek na pewno się występuje.
Powoli zza drzew wyłaniały się stajnie i hala. Gdy zobaczyłam to uświadomiłam sobie, że zaraz będziemy przejeżdżać koło toru crossowego… Przełknęłam ślinę i niepewnie dodałam łydek. Zrobiliśmy kilkanaście kroków i Prez zatrzymał się. Uniósł głowę w stronę toru i patrzył jak wryty. Dodałam łydek i Kasztanek posłusznie ruszył. Za chwilę dostrzegłam Pineside Denver na której siedział… Matt? No najwyraźniej. Zdziwiło mnie to trochę. Obok stała Russ i coś mu tłumaczyła.
- Hej… - odpowiedziałam ściszonym głosem, gdy byłam przy parce.
- Cześć skar... – zaczął, ale wlepił we mnie swoje czekoladowe oczy. – Zgubiłaś siodło i ogłowie czy co? – zapytał dalej zdziwiony.
- Nie. – uśmiechnęłam się i spotkałam wzrok Russ. – Po prostu tak sobie pojechałam w teren. – odpowiedziałam.
- Na głowę upadłaś?! A jakby ci się coś stało?! – powiedział.
- Z tym koniem nigdy. – odpowiedziałam i wystawiłam złośliwie język, po czym ruszyliśmy z Kasztanowym. – A, miłego treningu! – zawołałam i ruszyliśmy w stronę stajni.
Wjechaliśmy do boksu i ześlizgnęłam się z Prezka. Wyciągnęłam malinowego smakołyka i dałam go Prezkowi. Poklepałam go i uśmiechnęłam się, po czym wyszłam z boksu i ruszyłam w stronę toru crossowego.

Trening El Presidente & Veronika [Jakarta Arabians] oraz Pamela & Ruska [Rosewood Ranch], 1.05.2013



Imię koni: El Presidente, Pamela

Jeźdźcy: Veronika [Jakarta Aranians], Ruska [Rosewood Ranch]

Data: 01.05.2013

Miejsce: stajnia Rosewood Ranch, otwarta ujeżdżalnia

Czas: 5:30 – 6:45

Obudziłam się wcześnie w przytulnym domku Russ w Rosewood Ranch.

- Czwarta rano… - pomyślałam. – Co ja tak wcześnie się teraz budzę? – i przewróciłam się na drugą stronę.

Zawinęłam się ponownie kołdrą i zamknęłam oczy próbując ponownie zasnąć. Po chwili dałam za wygraną i wstałam.

- Co ja teraz będę robić? – zastanawiałam się głośno.

Jedyne co mi wpadło do głowy, to Prezek. Zeszłam na dół i ubrałam kapcie, po czym ruszyłam w piżamie do stajni.

Weszłam do stajni, w której stał mój Kasztanowy i przywitałam się z nim. Trochę się zdziwił, że tak wcześnie jestem, ale cóż…

- No wiem, że jestem wcześniej niż zawsze. Nie mogłam spać. – powiedziałam do kasztanka, który w tym momencie trącił mnie w nogę i stanął patrząc się na mnie. – No pójdę się już przebrać. – powiedziałam i uśmiechnęłam się . – To co, ranne ćwiczonka? – uśmiechnęłam się ponownie i wyszłam z boksu.

Służący swojego Króla poszedł przygotować mu śniadanko i nakarmił, a następnie ruszył do domu się ubrać.

Zaciągnęłam jakieś cienkie bryczesy i porwałam granatowy czaprak, a schodząc na dół związałam włosy w kucyka. Porwałam pierwszą lepszą kanapkę z lodówki i wyszłam na zewnątrz. Przywitałam się jeszcze z Shi i Luckiem, które właśnie się obudziły i poszłam po sprzęt do siodlarni. Przyszłam pod boks i powiesiłam siodło. Weszłam do boksu i założyłam niebieski kantar z napisem „El Presidente” Prezkowi i wyprowadziłam go na korytarz. Przypięłam go i zabrałam się za szczotkowanie.

Po paru chwilach usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach do stajni rude loki.

- Co ty tu robisz o tej porze? – zapytała dziewczyna i podeszła do mnie.

- Ja… eee… Nie mogłam spać. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Gdzie się wybieracie? – zapytała Ruda.

- A na ujeżdżalnie na jakiś mały trening. – odpowiedziałam.

- W takim razie ja zabiorę Pamelę. – odpowiedziała Russ i wyszła ze stajni.

Dokończyłam czyścić kopyto Prezka i sięgnęłam po czaprak na którym wyhaftowane było „Veronika & Prezek – the Golden Team”. Popatrzyłam na napis i uśmiechnęłam się. Zarzuciłam czaprak i poprawiłam go i zaczęłam siodłać ogiera.

Dopięłam pasek podgardla, gdy Russ stanęła przed stajnią z Pamelą. Pam to arabka z krwi i kości. Na razie skacze tylko L i LL, ale na pewno zajdzie daleko. Zachęciłam mojego Championa nr. 1, aby łaskawie się ruszył i po chwili dołączyłyśmy do dziewczyn.

Wsiadłam i dałam znak Prezkowi, aby ruszył stępem. Dociągnęłam popręg i wczułam się w ruchy wierzchowca. Po chwili za nami jechała Pam i Russ. Stępowałyśmy, a ja odbiegłam do swoich rozmyślań…

- Vera, wszystko okey? – zapytała Russ po jakimś czasie, tym samym wyrywając mnie z myślenia.

- Tak, tak, wszystko gra. – odparłam bez przekonania, jakoś ja sama w to nie wierzyłam.

Westchnęłam i spojrzałam na zegarek. Stępowałyśmy już dziesięć minut, dlatego popędziłam Prezka do kłusa. Ten ruszył energicznie i ładnie przebierał nóżkami. Widocznie ma swój lepszy dzień, co zdarza się nierzadko. Uśmiechnęłam się i wszystkie myśli odpędziłam od siebie.

Prez miał dziś zbyt dużo energii i rwał do przodu, więc raz pozwoliłam mu wykonać kłus wyciągnięty. Ogier chętnie przyjął polecenie i ruszył płynnym chodem. Pozwoliłam mu tak trochę przejechać po czym zwolniliśmy do normalnego kłusu. Przeszliśmy do stępa, a potem do stój. Zeskoczyłam z Kasztanowego, przerzuciłam wodze i ruszyłam w stronę stacjonaty na środku ujeżdżalni.

- To może na początek 50? – powiedziała Russ.

Tak jak powiedziała tak zrobiłam i ponownie wskoczyłam na konia. Ruszyliśmy galopem i objechaliśmy ujeżdżalnie, po czym skierowaliśmy się na przeszkodę. Prezek przeskoczył ją z niezłym zapasem i dobrym odbiciem. Równie dobrze przejechała Ruda z Pam.

Następnie obie zeskoczyłyśmy z koni i ustawiłyśmy mini parkur [TUTAJ – 4 przeszkoda to okser].

- Kto jedzie pierwszy? – zapytałam.

- Jak tam chcesz. – odpowiedziała Russ z uśmiechem. – Jedź może pierwsza, co?

Wsiadłam na konia bez słowa i ruszyliśmy galopem. Przejechaliśmy całe kółko chodem i skręciliśmy w lewo na pierwszą przeszkodę. Prez przeskoczył ją płynnie, chociaż trochę zablisko. Zmienił nogę i wyjechaliśmy jak najbliżej ogrodzenia ujeżdżalni. Skręciliśmy w prawo na przeszkodę. Ogier próbował przyspieszyć, ale nie pozwoliłam mu, ponieważ mieliśmy to jechać na technikę, a nie na czas.

- A co tam… - pomyślałam i dodałam łydki Kasztanowemu.

Posłusznie wydłużył krok i przyspieszył. Pokonał z zapasem drugą przeszkodę i mknęliśmy z prędkością światła na trzecią. Jak to mówią ‘Dobry zapas nie jest zły’. Pozwoliłam Prezkowi przeskoczyć tą przeszkodę pod skosem. Po lądowaniu dodałam łydki i ogier jeszcze bardziej przyspieszył. Przeleciał okser ładnie, chociaż i tak oksery nie są jego specjalnością. Poklepałam i pochwaliłam mojego Championa i zwolniliśmy do kłusa i podjechaliśmy do Russ.

- Myślałam, że rozbijecie się na trzeciej stacjonacie i okserze – powiedziała Ruda i uśmiechnęła się.

Odwzajemniłam gest i dziewczyny ruszyły. Zagalopowały i przejechały obok oksera, a potem drugiej stacjonaty. Russ wyjechała narożnik i ruszyły w kierunku pierwszej stacjonaty. Pam przeskoczyła płynnie, ale tak samo jak Prezek – za blisko się odbiła. Może po prostu odległość im nie pasuje czy coś. Klacz próbowała się wyrywać, ale umiejętności Rudej ją przytrzymały i skoczyły bardzo ładnie, tak samo jak pozostałe dwie przeszkody. Po skończonym parkurze podjechały do nas.

- Muszę powiedzieć, że fajnie Wam to wyszło. – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Pam ma talent, tylko trzeba wycisnąć z niej to, co najlepsze i nie zmarnować jej potencjału, ale raczej u Was to jej nie grozi. – i ponownie się uśmiechnęłam.

- Dzięki. – odpowiedziała dziewczyna i zaczęłyśmy stępować.

Po dziesięciu minutach wyjechałyśmy z ujeżdżalni i wjechałyśmy do stajen, w których stały wierzchowce. Zsiadłam z Prezka i rozsiodłałam go. „Przetarłam” go szczotką i już miałam wprowadzić go do boksu, gdy nagle wpadł mi do głowy szalony pomysł. Wskoczyłam ponownie na konia i dodałam łydek. Kasztanowy trochę się zdziwił, ale posłusznie ruszył do przodu.

 

środa, 1 maja 2013

og. El Presidente [skoki, cross, ujeżdżanie, WKKW]

=Informacje podstawowe=
  • Imię:  El Presidente
  • Płeć: ogier
  • Wzrost: 170cm
  • Rasa: Koń hanowerski
  • Maść: Kasztanowa
  • Urodzony/a: NN.NN.2004r.
  • Matka: NN
  • Ojciec: NN
  • Hodowca: Chockolate Stable
  • Właściciel: Veronika
=Predyspozycje=
  • skoki kl. GP
  • cross kl. Hard
  • ujeżdżanie kl. N-C
=Opisy=
  • Historia: El Presidente nie ma jakiejś tam nie wiadomo jakiej historii. Przyszedł na świat któregoś dnia 2004 roku. Jego rodzice byli dobrzy – ale też i nie wspaniali. Jeździli konkursy 1.20-30 i nie byli gwiazdami olimpijskimi. Kiedyś Veronika z naszej stajni zobaczyła u Ruski, swojej wtedy koleżanki, że ma konie na sprzedaż. Szukała konia dla siebie – ponieważ chciała zacząć wyżej jeździć, a jej ogier arabski Velrio, nie był w stanie jeździć na konkursy wyższych klas. Wysłała zapytanie o ogiera i za niedługo Prezydent znalazł się u nas. Bardzo zgrali się i zżyli się ze sobą – zdobywali liczne trofea, nawet raz pojechali na Olimpiadę. Potem pojechali do Anglii, aby wykorzystać potencjał Prezydenta. Wtedy był wypadek, który Veronika nigdy nie zapomni. Przy sprawdzianie na Mistrzostwa Europy na crossie… Prezydent potknął się przed stopniem – ostatnim elementem toru, a na stopniu była przeszkoda. Ogier wskoczył na stopień, a wtedy Veronika pociągnęła za wodzę, aby kasztanka zatrzymać przed przeszkodą. Ten jednak tak kochał swą Panią i wiedział, że dla niej to ważne i spróbował skoczyć… Zahaczył nogą o stałą przeszkodę i z hukiem spadli na ziemię. Ogier – złamana i krwawiąca noga, a Veronika mocno obtłuczona. Ale parze zostanie pokiereszowana psychika na zawsze…Jednak wszystko dobrze się skończyło [DZIĘKUJE MIŚCE I RUSCE Z WHK LIDER - Veronika]. Prezydent znowu jest szczęśliwy i... powoli wraca wraz ze swoją właścicielką do formy :)
  • Charakter: Jest owieczką, lecz tylko dla swojej ukochanej pańci. Tylko jej pozwala się dosiadać. Gdy Ruska raz na niego wsiadła i spróbowała skoczyć, on tak robił, aż w końcu zleciała. Tylko ona ma prawo na nim skakać i nic więcej. Oczywiście pozwala się prowadzić na uwiązie wszystkim i wszystkim pozwoli wyczyścić go, ale tylko on pozwala na wszystko swojej właścicielce.
  • Ruch i budowa: Z racji takiej, że trenuje WKKW jest również dresażystą – ma przepiękne i widowiskowe chody. Każdy jego krok jest pełen wdzięku i gracji. Gdy patrzy się na niego ma się wrażenie, że on nie jedzie po parkurze czy czworoboku, tylko płynie po podłożu. To piękny widok. A szczególnie gdy siedzi na nim Veronika. I to też ona wyszkoliła go pod WKKW.
  • Treningi:  Prezydent przede wszystkim na treningach jest spokojny i nie fika baranków. Ładnie podchodzi do przeszkód, wykonuje wszystkie polecenia na najwyższym stopniu. Jest skoncentrowany, nasłuchuje jeźdźca i na nic innego nie zwraca uwagi. Nie rzuca się na przeszkody. Ogólnie to jest bardzo rozluźniony i skoncentrowany i daje z siebie wszystko, nie odpuszcza.
  • Zawody: Uwielbia rywalizację – to po prostu jego żywioł. Jednak nie jest taki, jak niektóre konie z naszej stajni – nie wybiera sam trasy. Chciałby popędzić, ale dokładnie wykonuje polecenia jeźdźca, czyli tylko Veroniki. Dlatego tak się jej słucha, ponieważ ufa jej i wie, że ona dobrze go pokieruje i wygrają. Jednak gdy delikatnie popuści mu się wodze idealnie wie, kiedy przyśpieszyć, kiedy zebrać galop, kiedy ściąć zakręt. Ma z sobie to coś, co nie wszystkie konie mają – duch rywalizacji, dlatego zawsze przywozi żółtą wstęgę.
  • W boksie: Jest spokojny. Nie przejmuje się, że ktoś wchodzi do jego boksu. To mu nie robi różnicy – czy ktoś stoi koło niego, czy nie stoi. Bez problemowy.
  • Na padoku: Prezydent jest po prostu mądry ;D – po co on ma się męczyć i wariować jak inni, jak tu tyle apetycznej trawi? ;D Takie ma podejście. Inne konie szaleją i wariują, a ten stoi spokojnie ze swoim przyjacielem: Carribou i zajadają razem trawkę. No chyba, że już coś naprawdę ciekawego się dzieje, to łaskawie ruszy się na chwilkę, a potem znowu zajada się ;D
=Informacje szczegółowe=
  • Znaczenie imienia: El Prezydent
  • Zdrobnienia: Prezydent, Prezek, Prezuniek, Champion nr. 1, Kasztanowy
  • Chip: Posiada
  • Kondycja: Doskonała
  • Zdrowie: Doskonałe
  • Odmiany: brak
  • Werkowany/a: Tak
  • Kuty/a: Tak, na 4 nogi;
  • Ujeżdżony/a: Tak
  • Własność: Veronika [Jakarta Arabians]
=Osiągnięcia(od 31.03.2013)=
Sportowe(2):
1. ? miejsce na hipodromie "Grand" w skokach przez przeszkody w klasie C.
2. 2 miejsce na hipodromie "Paris" w skokach przez przeszkody w klasie C. 
Inne(1):
1. 3 miejsce na hipodromie "Fire Horse" w wystawie

=Potomstwo(1)=
Ogiery/Wałachy:

=Treningi, opisy (od 31.03.2013)=

Zawody (1)



=Dokumenty=
  • Karta zdrowia: posiada
  • Paszport: posiada
  • Tabliczka na boks: posiada
  • Rodowód: posiada
=Informacje dla hodowców=
  • Dzierżawa: nie dotyczy
  •  Sprzedaż: nie dotyczy