Wyjechaliśmy ze stajni i zaczęłam się zastanawiać, czego by
tu się chwycić. Jechałam na oklep, bez ogłowia, a nawet sznurka na szyi. Hm…
mogłam pomyśleć, żeby zabrać uwiąz i przewiązać go przez szyję konia, ale
wygrała logika Veroniki. Prawą ręką chwyciłam się delikatnie za grzywę Prezka, a
lewa bezwładnie wisiała mi przy lewym biodrze. Gdy oddaliliśmy się od zabudowań
stajni, a troszkę stępa nam to zajęło, dodałam łydek i Kasztanowy przyspieszył
do kłusa. Pozwoliłam mu opuścić łeb, a ja rozłożyłam ręce „na samolocik”. Zamknęłam
oczy i opłynęłam wraz ze swoim Księciem…
Otworzyłam po jakimś czasie oczy i zobaczyłam, że wjechaliśmy
na łąkę. Poprosiłam Prezka aby wykonał woltę, na co ten grzecznie wykonał
polecenie bez zastrzeżeń. Wykonaliśmy jeszcze jedną woltę w drugą stronę. Wprowadziłam
ogiera na większe koło i zagalopowaliśmy. Najpierw jechaliśmy zebranym galopem,
ale gdy wykończyliśmy koło delikatnie pochyliłam się i wtedy Prez wiedział, co
ma zrobić. Wyrwał szybkim galopem, który po dwóch sekundach przerodził się w dziki
cwał. Wiatr rozwiewał mi włosy, delikatnie łaskotał w twarz. Przytuliłam się do
szyi konia i pognaliśmy jeszcze szybciej. Przelecieliśmy już 3/4 łąki, dlatego powoli
zaczęliśmy hamować. Stopniowo galop zaczął zwalniać. Następnie przeszliśmy do
kłusa i stępa. Poklepałam konia, gdy ten radośnie prychnął. Trochę sapał, ale
on uwielbia się zmęczyć, szczególnie, gdy ma tyle energii.
- Dobry konik. – powiedziałam i zgięłam się, aby pocałować muskularną
szyję konia.
Wjechaliśmy na ścieżkę do lasu, która prowadziła właściwie
pod samą stajnię. Zostało nam około 20 minut drogi, a w ten czas Prezek na
pewno się występuje.
Powoli zza drzew wyłaniały się stajnie i hala. Gdy zobaczyłam
to uświadomiłam sobie, że zaraz będziemy przejeżdżać koło toru crossowego… Przełknęłam
ślinę i niepewnie dodałam łydek. Zrobiliśmy kilkanaście kroków i Prez zatrzymał
się. Uniósł głowę w stronę toru i patrzył jak wryty. Dodałam łydek i Kasztanek
posłusznie ruszył. Za chwilę dostrzegłam Pineside Denver na której siedział…
Matt? No najwyraźniej. Zdziwiło mnie to trochę. Obok stała Russ i coś mu
tłumaczyła.
- Hej… - odpowiedziałam ściszonym głosem, gdy byłam przy
parce.
- Cześć skar... – zaczął, ale wlepił we mnie swoje
czekoladowe oczy. – Zgubiłaś siodło i ogłowie czy co? – zapytał dalej
zdziwiony.
- Nie. – uśmiechnęłam się i spotkałam wzrok Russ. – Po
prostu tak sobie pojechałam w teren. – odpowiedziałam.
- Na głowę upadłaś?! A jakby ci się coś stało?! –
powiedział.
- Z tym koniem nigdy. – odpowiedziałam i wystawiłam
złośliwie język, po czym ruszyliśmy z Kasztanowym. – A, miłego treningu! –
zawołałam i ruszyliśmy w stronę stajni.
Wjechaliśmy do boksu i ześlizgnęłam się z Prezka. Wyciągnęłam
malinowego smakołyka i dałam go Prezkowi. Poklepałam go i uśmiechnęłam się, po
czym wyszłam z boksu i ruszyłam w stronę toru crossowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz