niedziela, 5 maja 2013

Trening El Presidente & Veronika [Jakarta Arabians] oraz Pamela & Ruska [Rosewood Ranch], 1.05.2013



Imię koni: El Presidente, Pamela

Jeźdźcy: Veronika [Jakarta Aranians], Ruska [Rosewood Ranch]

Data: 01.05.2013

Miejsce: stajnia Rosewood Ranch, otwarta ujeżdżalnia

Czas: 5:30 – 6:45

Obudziłam się wcześnie w przytulnym domku Russ w Rosewood Ranch.

- Czwarta rano… - pomyślałam. – Co ja tak wcześnie się teraz budzę? – i przewróciłam się na drugą stronę.

Zawinęłam się ponownie kołdrą i zamknęłam oczy próbując ponownie zasnąć. Po chwili dałam za wygraną i wstałam.

- Co ja teraz będę robić? – zastanawiałam się głośno.

Jedyne co mi wpadło do głowy, to Prezek. Zeszłam na dół i ubrałam kapcie, po czym ruszyłam w piżamie do stajni.

Weszłam do stajni, w której stał mój Kasztanowy i przywitałam się z nim. Trochę się zdziwił, że tak wcześnie jestem, ale cóż…

- No wiem, że jestem wcześniej niż zawsze. Nie mogłam spać. – powiedziałam do kasztanka, który w tym momencie trącił mnie w nogę i stanął patrząc się na mnie. – No pójdę się już przebrać. – powiedziałam i uśmiechnęłam się . – To co, ranne ćwiczonka? – uśmiechnęłam się ponownie i wyszłam z boksu.

Służący swojego Króla poszedł przygotować mu śniadanko i nakarmił, a następnie ruszył do domu się ubrać.

Zaciągnęłam jakieś cienkie bryczesy i porwałam granatowy czaprak, a schodząc na dół związałam włosy w kucyka. Porwałam pierwszą lepszą kanapkę z lodówki i wyszłam na zewnątrz. Przywitałam się jeszcze z Shi i Luckiem, które właśnie się obudziły i poszłam po sprzęt do siodlarni. Przyszłam pod boks i powiesiłam siodło. Weszłam do boksu i założyłam niebieski kantar z napisem „El Presidente” Prezkowi i wyprowadziłam go na korytarz. Przypięłam go i zabrałam się za szczotkowanie.

Po paru chwilach usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach do stajni rude loki.

- Co ty tu robisz o tej porze? – zapytała dziewczyna i podeszła do mnie.

- Ja… eee… Nie mogłam spać. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Gdzie się wybieracie? – zapytała Ruda.

- A na ujeżdżalnie na jakiś mały trening. – odpowiedziałam.

- W takim razie ja zabiorę Pamelę. – odpowiedziała Russ i wyszła ze stajni.

Dokończyłam czyścić kopyto Prezka i sięgnęłam po czaprak na którym wyhaftowane było „Veronika & Prezek – the Golden Team”. Popatrzyłam na napis i uśmiechnęłam się. Zarzuciłam czaprak i poprawiłam go i zaczęłam siodłać ogiera.

Dopięłam pasek podgardla, gdy Russ stanęła przed stajnią z Pamelą. Pam to arabka z krwi i kości. Na razie skacze tylko L i LL, ale na pewno zajdzie daleko. Zachęciłam mojego Championa nr. 1, aby łaskawie się ruszył i po chwili dołączyłyśmy do dziewczyn.

Wsiadłam i dałam znak Prezkowi, aby ruszył stępem. Dociągnęłam popręg i wczułam się w ruchy wierzchowca. Po chwili za nami jechała Pam i Russ. Stępowałyśmy, a ja odbiegłam do swoich rozmyślań…

- Vera, wszystko okey? – zapytała Russ po jakimś czasie, tym samym wyrywając mnie z myślenia.

- Tak, tak, wszystko gra. – odparłam bez przekonania, jakoś ja sama w to nie wierzyłam.

Westchnęłam i spojrzałam na zegarek. Stępowałyśmy już dziesięć minut, dlatego popędziłam Prezka do kłusa. Ten ruszył energicznie i ładnie przebierał nóżkami. Widocznie ma swój lepszy dzień, co zdarza się nierzadko. Uśmiechnęłam się i wszystkie myśli odpędziłam od siebie.

Prez miał dziś zbyt dużo energii i rwał do przodu, więc raz pozwoliłam mu wykonać kłus wyciągnięty. Ogier chętnie przyjął polecenie i ruszył płynnym chodem. Pozwoliłam mu tak trochę przejechać po czym zwolniliśmy do normalnego kłusu. Przeszliśmy do stępa, a potem do stój. Zeskoczyłam z Kasztanowego, przerzuciłam wodze i ruszyłam w stronę stacjonaty na środku ujeżdżalni.

- To może na początek 50? – powiedziała Russ.

Tak jak powiedziała tak zrobiłam i ponownie wskoczyłam na konia. Ruszyliśmy galopem i objechaliśmy ujeżdżalnie, po czym skierowaliśmy się na przeszkodę. Prezek przeskoczył ją z niezłym zapasem i dobrym odbiciem. Równie dobrze przejechała Ruda z Pam.

Następnie obie zeskoczyłyśmy z koni i ustawiłyśmy mini parkur [TUTAJ – 4 przeszkoda to okser].

- Kto jedzie pierwszy? – zapytałam.

- Jak tam chcesz. – odpowiedziała Russ z uśmiechem. – Jedź może pierwsza, co?

Wsiadłam na konia bez słowa i ruszyliśmy galopem. Przejechaliśmy całe kółko chodem i skręciliśmy w lewo na pierwszą przeszkodę. Prez przeskoczył ją płynnie, chociaż trochę zablisko. Zmienił nogę i wyjechaliśmy jak najbliżej ogrodzenia ujeżdżalni. Skręciliśmy w prawo na przeszkodę. Ogier próbował przyspieszyć, ale nie pozwoliłam mu, ponieważ mieliśmy to jechać na technikę, a nie na czas.

- A co tam… - pomyślałam i dodałam łydki Kasztanowemu.

Posłusznie wydłużył krok i przyspieszył. Pokonał z zapasem drugą przeszkodę i mknęliśmy z prędkością światła na trzecią. Jak to mówią ‘Dobry zapas nie jest zły’. Pozwoliłam Prezkowi przeskoczyć tą przeszkodę pod skosem. Po lądowaniu dodałam łydki i ogier jeszcze bardziej przyspieszył. Przeleciał okser ładnie, chociaż i tak oksery nie są jego specjalnością. Poklepałam i pochwaliłam mojego Championa i zwolniliśmy do kłusa i podjechaliśmy do Russ.

- Myślałam, że rozbijecie się na trzeciej stacjonacie i okserze – powiedziała Ruda i uśmiechnęła się.

Odwzajemniłam gest i dziewczyny ruszyły. Zagalopowały i przejechały obok oksera, a potem drugiej stacjonaty. Russ wyjechała narożnik i ruszyły w kierunku pierwszej stacjonaty. Pam przeskoczyła płynnie, ale tak samo jak Prezek – za blisko się odbiła. Może po prostu odległość im nie pasuje czy coś. Klacz próbowała się wyrywać, ale umiejętności Rudej ją przytrzymały i skoczyły bardzo ładnie, tak samo jak pozostałe dwie przeszkody. Po skończonym parkurze podjechały do nas.

- Muszę powiedzieć, że fajnie Wam to wyszło. – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Pam ma talent, tylko trzeba wycisnąć z niej to, co najlepsze i nie zmarnować jej potencjału, ale raczej u Was to jej nie grozi. – i ponownie się uśmiechnęłam.

- Dzięki. – odpowiedziała dziewczyna i zaczęłyśmy stępować.

Po dziesięciu minutach wyjechałyśmy z ujeżdżalni i wjechałyśmy do stajen, w których stały wierzchowce. Zsiadłam z Prezka i rozsiodłałam go. „Przetarłam” go szczotką i już miałam wprowadzić go do boksu, gdy nagle wpadł mi do głowy szalony pomysł. Wskoczyłam ponownie na konia i dodałam łydek. Kasztanowy trochę się zdziwił, ale posłusznie ruszył do przodu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz